Opuściliśmy na dobre Lagunę del Negro Francisco i skierowaliśmy się do Laguna Verde (4 350 m n.p.m.). To kolejne bardzo słone jezioro na naszej drodze – zasolenie wynosi ok. 11-12 procent. Trzy lata temu nurkowaliśmy tu dwukrotnie. Droga z Laguna del Negro Francisco do Laguna Verde jest w większości szutrowa, choć a dwudziestokilometrowym odcinku jest położony asfalt. W końcówce trasa prowadziła u podnóża Tres Cruces, postanowiliśmy więc wypróbować nasze samochody i umiejętności jazdy terenowej naszych kierowców. Maciek zakładał usytuowanie obozu pod naszym wulkanem na wysokości ok. 4400 metrów, około 1 kilometra od drogi prowadzącej do Laguna Verde. Z naszych zdjęć sprzed 3 lat i zdjęć satelitarnych trudno było ocenić jakość podłoża, więc zakładanie, że uda się dojechać samochodem wyżej i tam rozbić obóz, byłoby nazbyt optymistyczne. Najpierw pokonaliśmy około dwóch kilometrów po pustyni w pełni załadowanymi samochodami. Potem zaczęliśmy rozważać kilka dróg podjazdu na wulkan. Zbyszek dojechał na wysokość około 4670 metrów; możliwość wyjazdu na podobną wysokość odnalazł Patryk wałęsając się po wyschniętym korycie rzeki, która odprowadza wodę roztopową z masywu. Koniec końców zdecydowaliśmy się rozładować jeden z samochodów i spróbować podjazdu na lekko. Krzysiek lawirował po zboczu wyszukując drogę w labiryncie głazów, które zagrażały podwoziu naszych terenówek. Ostatecznie udało się wyjechać na wysokość 4 850 metrów, co jest bardzo optymistyczną wiadomością. Pozwoli to zmniejszyć przewyższenie do pokonania o ok. 1/4 – z 1 500 metrów do ok. 1 100 metrów. Także dystans do przejścia zmniejszył się o około jedną czwartą. Postanowiliśmy wypakowany sprzęt ukryć na zboczu pomiędzy głazami i udać się w dalszą drogę do Laguna Verde. Okrążając masyw od północnej strony dojrzeliśmy przełęcz pomiędzy szczytem Centralnym a Północnym Tres Cruces, sięgającą 5 640 metrów. Tam planujemy założyć najwyższy obóz, nad brzegiem jeziora położonym ok. 280 metrów wyżej chcieliśmy jedynie składować sprzęt nurkowy. Podjazd od północnej strony wyglądał nieco łagodniej niż od zachodu i południa, postanowiliśmy spróbować następnego dnia wyjechać jak najwyżej z tej strony.
W Laguna Verde czekały na nas dwie niespodzianki. Trzy lata temu wszyscy turyści spali w namiotach, a rezydujący nad jeziorem strażnicy mieli do swej dyspozycji chatynkę z blachy falistej. Tym razem brzeg jeziora był zupełnie opuszczony a budynek ochroniarzy był do naszej dyspozycji. Na jego ścianach było mnóstwo wpisów turystów z całego świata, większość dat sięgała końca 2013 roku – wydaje się, że to właśnie wtedy opuszczono domek udostępniając go turystom. Drugą niespodzianką był pokoik na zapleczu. Na brzegu Laguny Verde są cztery zagłębienia, w których zbierają się wody geotermalne o temperaturze ok. 30-40 stopni Celsjusza. Jakież było nasze zdziwienie, gdy w pomieszczeniu, o którego istnieniu nie mieliśmy pojęcia, znaleźliśmy murowany basen! Miał niewielkie wymiary (ok. 2×2 metry) i głębokość około pół metra, był jednak idealny dla naszych potrzeb. Temperatura wody wynosiła 34 stopnie, po ponad tygodniu bez kąpieli poczuliśmy się prawie jak w spa 😉 Basen był całkowicie osłonięty od wiatru, można było w nim siedzieć godzinami. Patrykowi ledwo udało się namówić wygrzewających się na wieczorne badania medyczne.
Komentarze/Comments