Darej z Julkiem zdecydowali się nocować wyżej – na przełęczy na wys. 5670 metrów. Są w miarę dobrze zaaklimatyzowani, prawdopodobnie najlepiej z całej grupy, poza Kostą. Nasi przewodnicy wciąż nocują w obozie pierwszym na wysokości 5170 metrów, choć jutro przeniosą się wyżej. Wprawdzie Kosta ma najlepszą z nas wszystkich aklimatyzację (~10 dni temu zszedł z Ojos del Salado – 6893 m), ale chce towarzyszyć Rodneyowi, który na naszą wyprawę dotarł wprost z Santiago, które jest położone zaledwie na wysokości 520 metrów n.p.m. Rodney trochę narzeka na ból głowy, ale dzielnie się trzyma i dotrzymuje kroku Koście.

Noszenie w górę nie jest łatwe – trzeba iść bardzo wolnym tempem, bo zapas energii ponad podtrzymanie podstawowych funkcji organizmu nie jest duży. Wydolność mięśni nie jest ograniczeniem, pełną parą pracują natomiast serce i płuca, które starają się wyssać z rzadkiego powietrza jak najwięcej tlenu.